top of page

Bory karzą za brawurę

Rozmiary i charakter Borów Dolnośląskich sprzyjają utracie orientacji w terenie przez osoby je przemierzające, wymuszając potrzebę stosowania technik przetrwania. Także przy zachowaniu właściwej orientacji, np. w razie poważnego wypadku, może dojść do sytuacji uniemożliwienia normalnego powrotu do punkt wyjścia i zajścia konieczności podjęcia środków zaradczych. Do utraty orientacji w terenie przez borowych turystów dochodzi wcale nie rzadko. W najbardziej skrajnych przypadkach osoby zaginione wyszły z borów późnym wieczorem lub nocą. Zdarza się, że grzybiarz wędrujący realnie w okolicy Lubiechowa wierzy, iż znajduje się aktualnie blisko kole Buczka (czyli dyferencja w orientacji wynosząca ok. 10 km). Albo amator wychodzący realnie na Buczek wierzy, że jest już w Trzebieniu (dyferencja ok. 5 km). W najgorszym wypadku kończy się przygodą z wyczerpującym marszem i bolącymi nogami. Jest mniej wesoło, kiedy wypada iść już po ciemku albo zagubiony delikwent sam i bez telefonu napotyka np. na problem związany ze stanem swojego zdrowia.

 

Innego rodzaju przypadkiem jest utknięcie poszkodowanych w obszarze bagiennym, jak np. jesienią 2013 r. na bagnach pod Pruszkowem. Gdyby nie szczęście, uwolnienie się jednego z trójki farciarzy, telefon komórkowy i numer oddziału leśnego, historia ta mogłaby mieć tragiczne zakończenie. A i takie zdarzały się. Kilkanaście lat temu na terenie Nadleśnictwa Wymiarki, pieszy turysta nie zachowując szczególnej ostrożności został na leśnej drodze śmiertelnie potrącony przez samochód. Również kilkanaście lat temu na terenie poligonu wojskowego w Borach Dolnośląskich doszło do wypadku śmiertelnego z udziałem pocisku artyleryjskiego i nie jest to jedyne tego typu zdarzenie w dziejach poligonu.

 

Wśród dawnych mieszkańców borów ciągle żywa była tragiczna historia o dochodzącym z Żagania nauczycielu o nazwisku Bayer. W dniu 15 lutego 1854 roku dotarłszy do gospody Eichelschänke na wschód od Łozów, obrał najkrótszą drogę do Koberbrunn. Niestety w wysokim śniegu stracił orientację, zabłądził i zamarzł. Jego ciało odnaleziono dopiero po kilku dniach. Miejsce w którym skonał - nieopodal Świętoszowa nazwano „Zum toten Schulmeister” („pod zmarłym nauczycielem”). Bory Dolnośląskie pochłonęły więcej ofiar karząc za nadmierną brawurę.

 

Jak powiada sprawdzona maksyma, lepsze od reagowania jest zapobieganie, bo oczekiwana pomoc nie zawsze zdąży na czas. Warto więc  dla własnego i podopiecznych zdrowia oraz życia zaznajomić się z potencjalnymi zagrożeniami i podstawowymi zasadami przebywania na terenie leśnym.

 

bottom of page