top of page

Jak przebyliśmy

dużą Pętlę Wiechlicką

Maciej Boryna

W rześki październikowy poranek wita nas mgła, jednakże z prognozami obiecującymi ciepły słoneczny dzień. Umówiliśmy się na parkingu pod Pałacem Wiechlice, bo to najlepszy punkt we wsi, by zostawić auto i zebrać się w grupę. Jak zawsze, wita nas właściciel dawnej rezydencji Neumannów – pan Zbigniew Czmuda. Dwa tygodnie wcześniej przeszliśmy małą Pętlę Wiechlicką, ale to preludium do tego, co czekało na nas dziś.

 

Trasa początkowo wiedzie równolegle z małą Pętlą. Przechodzimy więc przez most ponad Szprotą, mijając wcześniej słynne kamienne drogowskazy wiechlickie i skręcamy w drogę szutrową – dawny trakt szprotawsko-głogowski. Nim zaczniemy podejście pod Górę Wiechlicką, po prawej odprowadza nas ruina gospodarstwa i zastygłe we mgle krowy, pasące się na pochylonej ku Szprocie łące.

 

Na Górze odbijamy na chwilę w lewo, bo chcemy zobaczyć poniemiecki cmentarz, a raczej co z niego pozostało. Ktoś kiedyś zlecił „zmielenie” wszystkich nagrobków i ułożenie w trzech kupkach. A cmentarz musiał być niegdyś rozległy i rozbudowany, o czym świadczą fundamenty ceglanego ogrodzenia. Odnajdujemy jedynie nagrobek Agnes Schöbel i przewrócony krzyż.

 

Powróciwszy na Pętlę po kilkuset metrach odbijamy równie na chwilę tym razem w prawo, by zobaczyć tajemnicze źródełko wypływające u podnóża wąwozu. Piękne miejsce skryte pod parasolem z buków. Miejscami trzeba uważać, by nie zapaść się w grząskim błocie. Obok znajduje się mała elektrownia wodna, gdzie zatrzymujemy się na drugie śniadanie. Z obłoków mgły stopniowo wynurza się słońce. Spod elektrowni wspinamy się drogą wiodącą przez kolejny wąwóz i wchodzimy z powrotem na Pętlę.

Na skrzyżowaniu z dwoma kamiennymi drogowskazami skręcamy w prawo do Cieciszowa. Droga wiedzie wąwozem jeszcze piękniejszym niż pozostałe. W pobliżu znajduje się poniemiecki cmentarz cieciszowski, ale ten zwiedziliśmy przed dwoma tygodniami.

 

Lądujemy w Cieciszowie. Przechodzimy przez most. Jeszcze rzut okiem na Górę Cieciszowską przyozdobioną jesiennymi kolorami. Za pałacem ważne skrzyżowanie i kamienny drogowskaz – w prawo wiedzie mała Pętla, ale my podążamy tym razem prosto wzdłuż zabudowy wiejskiej. Nieco za ostatnim domem na rozwidleniu odbijamy w prawo, wchodząc w aleję starych lip. Jeszcze chwila i przekraczamy granicę lasu – wielkich Borów Dolnośląskich. A dokładnie to historyczny Las Cieciszowski stanowiący fragment Puszczy Wiechlickiej.

Odbijamy na południe, przechodzimy przez leśny potok, a tuż przy nim obok starego pomnika. Ktoś zrobił sobie z niego kiedyś tarczę strzelniczą i jak wskazują dziury, były to grube pociski. Ledwie można dopatrzyć się nazwiska Kessel, daty 1937 i słówka „See” mogącym oznaczać jakieś jezioro lub morze. Rodzina von Kessel władała kiedyś majątkiem na Cieciszowie.

 

Zagłębiamy się puszczę. Powietrze wspaniale pachnie. Krajobraz staje się coraz bardziej dziki. Miło przemierzać tereny, które rzadko odwiedza i zmienia człowiek. W pewnym miejscu odnajdujemy swoisty skarb. To akurat pięknie sygnowany czerwony granit. Z języka niemieckiego tłumaczymy, iż oznaczał granicę obwodu łowieckiego dominium Wiechlice w 1835 r. Gęste świerki, kolorowe buki, sosny, wysokie trawy. Po prostu jest pięknie. Czujemy się jak odkrywcy. Na słonecznej polanie postanawiamy posiedzieć i powygrzewać się w październikowym słońcu. Wedle wskazań przedwojennej mapy, posuwamy się teraz „aleją świerków”.

 

Jest już solidnie po południu. Czas ruszać dalej, bo dzień zbyt krótki, a trasy wiele. Zbliżamy się do Szprotawki, ale nie wchodzimy do wsi. Aleja świerków wbija się w poniemiecką tzw. linię owczarni. Robimy dłuższy odpoczynek przy pomniku Konstantyna von Neumanna. Kilka lat temu ktoś pozostawił na nim czaszkę dzika i dotąd nikt jej nie ruszył. A że to niedaleko, udajemy się pod tzw. pomnik napoleoński z 1813 r., upamiętniający pożar lasu i pośrednio bitwę pomiędzy artylerią rosyjską a francuską jazdą.

 

Następnie nasza marszruta wiedzie na Lisie Góry. W istocie to wydmy powstałe w wyniku działalności wiatru po opuszczeniu tych ziem przez ostanie zlodowacenie jakieś bagatela 10 tys. lat temu. Wiatr przesuwał tony piasku, zanim nie unieruchomiła ich wilgoć i roślinność. Tak powstały charakterystyczne piaskowe „rogale”. Mało kto zwraca na nie uwagę, sądząc intuicyjnie, że to zwykłe pagórki. Tymczasem to pozostałość po pięknych sięgających horyzontu plażach sprzed tysięcy lat. W zagłębieniu wydm grzyby występują w dużych ilościach. Niestety w tym roku w wyniku suszy grzyba nie uświadczysz. Zresztą już jest po pierwszych przymrozkach.

 

Kilka skrzyżowań i wychodzimy na starą „drogę leszniańską”, zbliżając się do poradzieckiego magazynu broni jądrowej. Ten zwiedzimy osobno kiedy indziej. Stajemy nad Kamiennym Potokiem przy „trakcie magdalenek”, bo tu oto kolejny głaz upamiętniający von Neumannów. Poprzez zdewastowane magazyny wojskowe podchodzimy pod pas startowy lotniska. Ostoję przyrody „Bunkrowe Wzgórze” zwiedziliśmy ostatnio. Zdążyliśmy w sam raz. Po pięknym dniu żegna nas akurat na pasie zachód słońca, komponujący się z motolotnią.

 

Finiszujemy i siadamy padnięci na ławce pod Pałacem Wiechlice. Blisko 20 km wyprawa daje nieco po nogach. Tym przyjemniej będzie usiąść w domu przy kominku i kolacji. Płuca przepojone sosnowym lasem, mundury pachnące świeżym powietrzem przemieszanym z dymem ogniska, a w pamięci słoneczne wrażenia z wędrówki. Będzie się dobrze spało.

 

Maciej Boryna

Przewodnik, Towarzystwo Bory Dolnośląskie
31.X.2015
Tekst i zdjęcia objęte prawami autorskimi.
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Puszcza Wiechlicka fot. Maciej Boryna
Wędrówki po Puszczy Wiechlickiej
bottom of page